O 4 rano +8st.C ale zimny wiatr i wciskająca się w każdy zakamarek mgła powodowały odczuwanie temperatury o 8 stopni mniejszej. Podczas powrotu grad wielkości szklanych kulek, burza i deszcz. Przemoczony i ubłocony. Jednym słowem powszedni dzień roboczy.

Rano do fabryki -3st.C Popołudniu powrót +23st.C
Noga zaczyna podawać.

O 4:30 do fabryki i nazad o 15

Dzisiaj postanowiłem ruszyć ponownie do pracy na rowerze. Niestety pobudka o 4:15 rano powoduje, że coś słabo mi wychodzi jazda na rowerku. O tej nieludzkiej porze ciało woli robić coś innego niż kręcić korbą. Może jak o tej porze zrobi się jasno to będzie lepiej.

Wracałem z pracy cięższy o dwie butle wiskacza kupionego w Auchan Online. Do mnie nie dojeżdżają ale do koleżanki tak więc mi wzięła a cena aż kusiła :)

Z lekkim strachem ale ruszyłem tłustą dupę pierwszy raz w tym roku.
Będzie po zimie co spalać.
Musiałem jechać na Marszałkowską odebrać przesyłkę. Wyjeżdżając spotkałem sąsiada P. który dał się namówić na podróż. Warunkiem było jedno z pianą po drodze. Były 3 :)

Jazda porządkowa na koniec roku po bułeczki. Chociaż pod koniec roku się opuściłem to rok był udany.

Klasyczny dzień powszedni.

Wracając na osiedle przed 23:30 czekał na mnie sąsiad z browarkiem :) Takie powroty to ja rozumiem :)

Do fabryki i nazad. Znowu powrót w gęstej mgle.

Do ukochanej pracy i nazad. Nazad w gęstej mgle. Wieczorkiem już temperatura spadła do 1.3 st.C

Koniec urlopu bezrowerowego więc dzisiaj na druga zmianę do roboty.
2 km od roboty straciłem panowanie nad tylnym kołem co wskazywało na tracenie powietrza. Stało się ... kiszka. Druga w mojej karierze na BS a pierwsza w tym rowerze.

Z buta doszedłem do roboty gdzie otworzyłem warsztat w pokoju. Dętka zmieniona, napompowana więc na kołach powrót do domu.