Wieczorkiem wydzwonił mnie TOMECKI, że chwilowo przebywa w stolicy ale nie da rady nas odwiedzić więc szybko na sztycę i ogień do centrum stolicy celem spotkania. Gadka szmatka, zimne piwko na najdroższej ulicy Warszawy Nowym Świecie, odprowadzam tomeckiego do hotelu i powrót do domu. Szybka piłka. Good luck bro.

Wyprawa z juniorem do cukierni na pierwszego lodzika w tym sezonie o smaku: guma do żucia + smerfowy. Jak to syn stwierdził w smaku czekoladowym są kawałki czekolady a w smaku smerfowym kawałki smerfów ;-)

Trochę kręcenia po mieście stołecznym Warszawa.

Narodowy z bliska © marek

Panorama Centrum z Siekierkowskiego © marek

Alternatywy 4 © marek

Jako, że kilka godzin rannych było wolnych to pojechało się do Kampinosu trochę ubłocić. Dosyć mokro ale tragedii nie ma. Pogoda dopisała. Słabe śniadanie i od razu mniej mocy. Na BS już 3 lata.

Rower w kampinosie © marek

Bagienka © marek

Parkowanie nie wyszło © marek

Wieczorna jazda. Z Pruszkowa do Pruszkowa przez Warszawę. Odwiedziłem dwie stacje Orlen ale na obu kompresor uszkodzony w tym na jednej z ziemi wystawały jedynie jakieś kabelki ... może ktoś ukradł. Trzecia stacja BP i bingo, można pompować do woli :) Dwa bliskie kontakty z furami .. standardowe procedury.

Postanowiłem się trochę poruszać, bo od niedzieli tkwię w domu jak cieć przy hałdzie żwiru toczony jakimś wkurwi.. cym przeziębieniem. Zamiast spadać to mi samara rośnie. Dzisiaj powiedziałem stop ... co będzie to będzie i trzeba jakiś rozruch zrobić. Na spokojnie 10 km w jak już wszyscy na pewno zauważyli mocnym wietrze. Pojechałem na Orlen (bo BP w pobliżu nie mam) sprawdzić ciśnienie w kółkach ale niestety klasyczna karteczka "Przepraszamy, awaria kompresora" - trudno. Pojechałem dalej na felgach ;-) Zobaczymy czy się bardziej nie rozłożę :)

Po wczorajszym pierwszym dniu sąsiadowi Sławkowi było mało więc ustawiliśmy się na 8 rano, oczywiście w niedzielę budzik dzwoni słabo więc spotkaliśmy się o 9 i trochę pojeździliśmy. Najpierw na Bemowo po lesie się przetoczyć a potem ścieżkami na niedzielny lans na bulwary wiślane. Podjazd na Agrykolę (udany) i w stronę domciu. Po drodze zatrzymujemy się pod sklepem ochłodzić się zimną Łomżą i na spokojnie w dobrych humorach zjazd do bazy. Udana niedziela.
Sąsiad obiecał następny wypad na 100 km :)



Pokaż trasę GPS

Ustawka z sąsiadem Sławkiem. Jako, że to był jego pierwszy dzień jazdy w tym sezonie pozwoliłem mu nadać tempo i kierunek jazdy. Wyjechaliśmy o 19 więc zastała nas ciemna noc i było ciężko jeździć po gruntach nieoświetlonych. Pod koniec zjazd do sklepu w celach nawodnienia ciała pszenicznym.

Jak co wieczór udałem się na przejażdżkę rowerową ale coś czułem, że jelita pracują nie tak jak trzeba i strach był jechać dalej od domu. Dodatkowo wydzwonił mnie sąsiad Sławek, że trzeba nawodnić ciało to też nie było innego wyjścia. Powrót do domu :)

Zdjęcie jedno zrobiłem więc wycieczkę można zaliczyć do udanych :) W parku gdzie robiłem zdjęcie spotkałem spacerującego bażanta, zrobiłem mu zdjęcie ale wyszło nieostre więc nie wstawiam, bo wstyd.

Tradycyjne ostatnio mocno wieczorne swędzenie się po stołecznych DDRach i ulicach.
Ciepluuuucho !

Zdjęcia bardzo bulwarowe.

Most Świętokrzyski © marek

Niebieski Śląsko Dąbrowski © marek