W nocy lało. Rano wiało i chmurzyło. Ale postanowiłem jechać na rowerze do fabryki. Najlepsza pogoda na jazdę ... przyjemny chłód. Wracając trochę pokropiło ale na legalu do wytrzymania. W drodze powrotnej zajechałem do ziomka na dwa zimne z pianą, bo miał dzisiaj urodziny ... jedno niestety było ciepłe. W dobrym humorze powrót do domu. Teraz siedzę i myślę skąd wziąć kolejne zimne ;-)

Pruszków - Piaseczno - Pruszków czyli fabrica. Duchota.

Nic specjalnego ... fabryka.

Dzisiaj konkurs. Jak się nazywa mieszkaniec i mieszkanka tej miejscowości ?
Do wygrania: moja stara wysłużona korba Truvativ ;-)

Z drodze powrotnej goniła mnie burza, uszedłem chyłkiem i pozostałem suchy.

Rodzinnie do Piastowa na niebieską watę cukrową. Dni Piastowa więc junior watę musowo musiał zjeść.

Fabryka

Rano do fabryki wykręciłem całkiem niezłą średnią na długości 23 km. Oczywiście niezłą jak na mnie i mojego złomka no i biorąc po uwagę, że do tyrki jechałem z tym jest zawsze słabo :)
Wracając już niestety średnia spadła.

Do fabryki kręcić śrubami. Jadą do roboty znalazłem 2,5 pln na szosie.
Powrót przez Nadarzyn, Komorów. Jakoś zawsze lepiej się wraca do domu, mimo 8 h ze śrubokrętem w dłoni człowiek ma dużo siły.

Do fabryki czyli Pruszków Piaseczno, powrót przez Ursynów.

Wieczorne koty za płoty z rodziną.

Zachód na zachodzie © marek